Pełna humoru opowieść o babskiej przyjaźni i cieple domowego ogniska.
Ada mogłaby śmiało nazwać siebie szczęściarą. Z kilku powodów. Pierwszy: świeżo poślubiony angielski małżonek zwany Rośkiem, zakochany w niej na zabój. Powód drugi: para domowych małolatów i rudy terierek Spajkuś, bez których nie wyobraża sobie życia. I wreszcie powód trzeci: Dziewuchy – czyli barwne grono najbliższych jej kobiet. Chociaż na co dzień przyjaciółki mieszkają w czterech różnych krajach, to kontaktują się regularnie, wykorzystując wszystkie zdobycze technologiczne.
W dniu ślubu w ręce Ady wpada koperta od tajemniczego nadawcy, który podpisuje się inicjałami „A.M.” i zwraca się do niej „Adrienne”. Treść wiadomości również nie jest jasna. Ada nie skupia się na tym przesadnie, bo ma na głowie cały dom, prawie zawsze pełen ludzi. Jednak w ciągu następnych kilku miesięcy przychodzą kolejne listy, wzbudzając spore zaciekawienie Ady i jej Dziewuch. Akcja zaczyna nabierać tempa…
***
Pewnie pamiętacie, że cytuję opisy książek wtedy, kiedy nie wiem, co napisać. Na co dzień staram się przybliżyć Wam fabułę własnymi włosami, ale przy tej książce... Nie potrafiłam, bo sama nie wiem do końca, o co tutaj chodzi.
Poznajemy losy grupki kobiet, które są "rozrzucone" po świecie. Jedne mieszkają w Polsce, a drugie zagranicą. Codziennie mają ze sobą kontakt, bowiem rozmawiają przez messengera. Mają nawet taką zasadę, że jeśli któraś z nich nie zda raportu, co u niej lub nie odezwie się w ciągu dnia, to coś niepokojącego się wydarzyło. Takie rozmowy możemy przeczytać praktycznie w każdym rozdziale i szczerze...Nie były jakieś interesujące, fajne, ani nie wnoszą nic ciekawego. Przynajmniej w moim odczuciu.
No i mamy jeszcze motyw tajemniczych listów... Po opisie wydawałoby się, że będzie to coś ważnego, a tym czasem...Są one trochę z du... Pojawiają się raz na kilka rozdziałów i tak naprawdę to nie wiem, po co one są. Sama bohaterka jakoś specjalnie tym się również nie interesuje.
Przykro mi to mówić, ale książkę rzuciłam po dwustu stronach. Nie miałam siły dalej czytać. Styl jest ciężki, dużo opisów, przemyśleń. Dialogi są rzadkie, czasami na siłę... Kompletnie nie polubiłam się z tą książką. Pomysł był fajny, no ale nie wyszło.
Tytuł: Kalendarz z dziewuchami
Autorka: Adriana Johnson
Ilość stron: 508
Za możliwość lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Specjalnie jakoś do tej książki mnie nie ciągnie, ale może kiedyś po nią sięgnę 😊
OdpowiedzUsuńNie mam w planach tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuń:)
UsuńLubię książki, które mają trochę bardziej rozbudowane opisy, ale bez przesady. Ogólnie nie miałam jej w planach i raczej nie zmienię zdania.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ja się bardzo zawiodłam.
UsuńWidzę, że to dla Ciebie spore rozczarowanie. Nie mam tej książki w planach.
OdpowiedzUsuńNiestety.
UsuńŁadna okładka, ale nic po za tym. Książka nie dla mnie. Odpuszczam.
OdpowiedzUsuńDokładnie.
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale widzę, że w tym przypadku niczego nie straciłam. Nie mam jej w w planch. ;)
OdpowiedzUsuńA no, niestety.
UsuńPomysł rzeczywiście fajny, szkoda że nie wypaliło ;)
OdpowiedzUsuńA no.
UsuńWspółczuję tak przykrego spotkania i cięzkiej lektury :(
OdpowiedzUsuńZdarzają się i takie :c
UsuńNiestety :(
UsuńTo ja odpuszczam jednak. Coś czuję, że moja reakcja będzie podobna. :(
OdpowiedzUsuńUh :(
UsuńSzkoda, że książka tak Cię rozczarowała. Czytałam też o niej pozytywne opinie, więc może za jakiś czas sprawdzę czy mi się spodoba czy będę mieć podobne zdanie do Twojego. ;)
OdpowiedzUsuńZawsze lepiej samemu się przekonać :)
UsuńNa razie ta książka nie specjalnie mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Pola
www.czytamytu.blogspot.com Zapraszam!
:)
Usuń