Amy leczy swoje złamane serce, zajadając się żelkami i oglądając Netflixa. Dopiero nowa praca sprawia, że dziewczyna ma po co wyjść z domu. W końcu widzi światełko w tunelu i możliwość poukładania wszystkiego w głowie. Zmienia jednak zdanie, kiedy się okazuje, że sprawca całego zamieszania również pracuje w tej firmie.
Barry i Amy znów się spotykają, tak samo jak i tajemnice. Napięcie między nimi rośnie. Czy uda im się naprawić zniszczoną relację?
***
Zniszcz mnie było dość specyficzne. Pamiętam też, że po lekturze nie do końca wiedziałam, o czym była ta historia i jakie było jej przesłanie. Cóż. Napraw mnie jest jeszcze bardziej specyficzne i pokręcone.
Amy jest załamana i zrozpaczona po tym, jak Barry wyjechał bez słowa. Zaszyła się w łóżku, wcina tony żelek i nie gasi Netflixa. Próbuje jakoś pozbierać swoje myśli i poskładać serduszko. Ma możliwość pracy w agencji reklamowej. Z początku nie jest chętna, ale koniec końców się zgadza. Wszystko trochę się jednak komplikuje, kiedy okazuje się, że Barry jednak wrócił i pracuje w tej samej agencji pracy.
Barry wyjechał bez słowa i tak samo bez słowa wrócił. Znalazł sobie mieszkanie, zatrudnił się w agencji reklamowej i tak sobie pracuje. Nie znosi Amy, a ta nie ma zielonego pojęcia, czym sobie zasłużyła na takie traktowanie, jakie on jej serwuje. Tym bardziej, że to on zniknął bez słowa. I jak myślałam, że Barry jest w miarę normalnych bohaterem, tak tutaj odniosłam wrażenie, że inność i dziwność Amy przeszła również na niego.
Tak jak wspomniałam na początku, ta seria jest dość specyficzna i tacy sami są też bohaterowie. Są inni niż ci, których znamy obecnie w innych historiach. Można to potraktować za plusa, bo nie czytamy znowu o jakiś postaciach, które są idealne, pochodzą z normalnego domu, etc. To bycie specyficznym po prostu ich wyróżnia na tle innych książek. Dla mnie jednak było to trochę uciążliwe. Tak samo jak ich wewnętrzne monologi, ale one przeszkadzały mi już w poprzedniej części.
I tak samo tutaj nie wiem, o czym była ta historia. Czytałam tę książkę z lekkim zmieszaniem, nie do końca wiedząc, jakie jest przesłanie. Amy i Barry najpierw się odpychają, a potem przyciągają. Jednocześnie chcą i nie chcą czuć do siebie tego, co czują.
Na pewno czyta się tę książkę dobrze, choć monologi bohaterów, czy ich przemyślenia, bywały już w pewnym momencie męczące. Zwłaszcza, że one również były specyficzne (tak, powtarzam się, wiem). Muszę jednak przyznać, że bywały chwile, kiedy naprawdę się wciągnęłam i nie mogłam się oderwać od lektury. Na plus zasługuje zakończenie, którego totalnie się nie spodziewałam, a które pokazuje, jak bardzo przewrotne bywa życie.
Wiem, że są fani tych książek, dlatego też zachęcam do lektury, by samemu się przekonać, jak wypada historia tej dwójki. Ja zaliczam ją do tych średnich.
Za możliwość lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Jeszcze nie czytałam, ale jeśli będę miała okazję to na pewno zajrzę.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMam w planach, ale tych bardziej odległych
OdpowiedzUsuńNie namawiam :)
UsuńByć może, kiedyś ta książka wpadnie w moje łapki.
OdpowiedzUsuń:)
Usuńnie lubię, kiedy dialogi/monologi zaczynają męczyć. Sztuką dobrej książki jest właśnie, żeby to było dopełnieniem wszystkiego
OdpowiedzUsuńZgadzam się ❤️
UsuńO autorce słyszałam, ale na razie nie planuję tej lektury :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam :)
UsuńU mnie dziś "Syreny" a u Ciebie inna książka autorki 😁 Mam ją w planach
OdpowiedzUsuńMnie Syreny przez większość czasu wkurzały 😅
UsuńMam ją na półce❤
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele o tej książce i mnie do niej nie viągnie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie namawiam :)
UsuńJuz chyba trzeci raz czytam o tej książce, hehe.
OdpowiedzUsuńA co do dziewczyny na okładce to nie wiem, ale bardzo mi się podoba B)
:)
UsuńMam ją na liście lektur do nadrobienia ;)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńTo chyba jednak nie dla mnie- nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Nic na siłę :)
Usuń