Davey zadzwonił do Hannah przez pomyłkę. Myślał, że telefonuje do przyszłego pracodawcy. Tymczasem kobieta życzy mu powodzenia i prosi, by dał znać, jak poszło. I Davey faktycznie dał jej potem znać. Przy okazji wyszło, że mieszka w Stanach, a ona w Londynie.
Po pewnym czasie mężczyzna przenosi się do Londynu, bowiem dostaje tę pracę. W między czasie pisze, dzwoni, prowadzi video rozmowy z Hannah. W końcu mają spotkać się na lotnisku, ale mężczyzna, nigdy tam nie dociera.
Czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Jeśli tak to czy ta dwójka zostanie połączona?
***
Sięgając po lekturę, byłam święcie przekonana, że to zwykły romans. Wiecie, dobra zabawa i niekoniecznie coś szczególnego. Aż w pewnym momencie Autorka zrzuca na czytelnika bombę. Bum. A ja przez nią kompletnie nie mam pojęcia, co sądzić. Nie będę spojlerować, ale pojawia się dość ważna sprawa. Powinna ona mnie chwycić za serce, sprawić, że będę współczuć bohaterom, a tym czasem jedno wielkie nic… Nie wiem dlaczego, ale to po prostu mi tutaj nie pasowało. A może dlatego jak to zostało wprowadzone? Może przez ten humor na początku? Nie mam pojęcia.
Sama postać Hannah jest dla mnie trochę mdła, nijaka i niezdecydowana. Nie polubiłam się z nią. Jak dla mnie zbyt dużo analizowała. Davey wypada dużo lepiej.
Czytało mi się średnio. Może dlatego, że większość rozdziałów była długa i z perspektywy głównej bohaterki, a ta zdecydowanie za dużo myślała.
Nie ukrywam, że posłowie Autorki porusza czytelnika. Mnie poruszyło. Jednak wciąż, mimo iż minęło kilka dni od lektury, nie umiem się co do niej określić. Dlatego też wyjątkowo, po raz pierwszy, nie podam, ile daję serduszek, bo nie wiem.
Tytuł: Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam
Autorka: Elle Cook
Ilość stron: 384
Wydawnictwo Muza
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Muza, któremu dziękuję za możliwość lektury.
Szkoda, że postać postać Hannah jest taka mdła.
OdpowiedzUsuń